Zimówki to wciskanie kitu?
Tą wzmianką pewnie wywołam niejeden ostry komentarz, ale o to mi chodzi 🙂 Ogólnie rzecz biorąc… zimówki to wyciąganie kasy!
Trzy czwarte Was po przeczytaniu nagłówka ma pewnie ochotę mi „nagadać”, ale już nie mogę słuchać o tych cudownych, rewelacyjnych i niezbędnych oponach zimowych, bo jeśli nawet policjanci mówią: kierowcy, którzy wyjeżdżają bez opon zimowych są szaleńcami, to coś chyba jest nie tak. Jasne, jasne, tylko kilka lat temu nikt tak nie mówił i ludzie jakoś dawali sobie radę, a kilkanaście lat temu? Też jeździli i co na zimówkach? W Polsce nie marzyło się wtedy o takich rozwiązaniach.
Nie mówię, że zimówki są złe i na letnich gumach damy radę po Zakopiance, ale wciskanie ludziom, że bez zimówek nie wolno wyjeżdżać z garażu, to już lekka przesada. Faktem jest, że zimowe opony pozwolą nam „rozbujać” samochód, przód i tył, tył i przód i jakoś się z zaspy wyjedzie, ale co np. z ludźmi, których na komplet zimówek po prostu nie stać? Samochód uziemiony na całą zimę? Najważniejszy przecież jest ROZUM kierowcy. System stabilizacji toru jazdy, trakcja, opony to wszystko pomaga i jest naszym cywilizacyjnym udogodnieniem, ale nie zastąpi umiejętności kierowcy. Jak na drodze jest lód i sypie śnieg, to nawet najlepsze zimówki i setka elektronicznych systemów i asystentów nie pomoże i i tak jedzie się „prędkością patrolową”. Proszę pamiętajcie o tym 🙂
A teraz Wy… czekam na ostrą krytykę 🙂
A i jeszcze jedno! Ja się pytam… można? 😀