VW Bulli – czy też będzie kultowym autem?
Volkswagen zaprezentował nową koncepcję ulubionego przez ,,dzieci kwiaty” ogórka – czy VW Bulli. Nowy samochód jest napędzany wyłącznie przez silnik elektryczny i pozwala przejechać nawet 300km. Czy udało się odtworzyć klimat poprzednika? Sami oceńcie 🙂
VW Bulli – współczesny ogórek
Volkswagen Bulli, jak żaden inny samochód na świecie, jest symbolem stylu życia i wolności. Zadebiutował w 1950 roku, a w raz z nim zachwycająco prosty design. Wewnętrzny kod Volkswagena to T1, Transporter 1. Niemcy nazwali go „bulli”, Amerykanie „microbus”, a w Polsce mówiono na niego „ogórek”. Jeździł po wszystkich kontynentach. Do dzisiaj, ten pierwszy z vanów, ma rzeszę fanów na całym świecie. Teraz Volkswagen na nowo zinterpretował kompaktową formę tej legendy motoryzacji i wyznaczył jej drogę w przyszłość. Stworzył koncepcyjną wersję nowej generacji „ogórka” – przestronnego jak w 1950 roku, genialnego jak zawsze, ekologicznego jak nigdy.
Tym koncepcyjnym autem Volkswagen zwieńczył to, co rozpoczął w 2001 roku – wizja nowego „ogórka” zaowocowała przed dziesięciu laty niezapomnianym autem studyjnym o nazwie Microbus. Teraz koncepcja została doprecyzowana, a niezbędne, ekologiczne technologie są w zasięgu ręki. Bardziej kompaktowy i dostępny, niż przed dziesięciu laty, nowy „ogórek” prezentowany jest teraz w Genewie. Napędzany silnikiem elektrycznym, z sześcioma miejscami siedzącymi i systemami audio sterowanymi za pomocą iPada. Studyjny model ma potencjał, aby obok Caddy, Tourana, Sharana i swojego dużego krewniaka – Multivana – wprowadzić nową, piątą serię vanów.
Ekologicznie – czyli na prąd
Zero emisji – do 300 kilometrów na jednym ładowaniu baterii: Dzięki najnowocześniejszym technologiom napędu studyjny Bulli jest tak zwanym Zero-Emission-Vehicle. Silnik elektryczny vana rozwija moc 85 kW i moment obrotowy 270 Nm. Jak zwykle przy tej formie napędu, maksymalna siła jest dostępna natychmiast po uruchomieniu silnika. Bezgłośny silnik jest zasilany baterią litowo-jonową o maksymalnej pojemności 40 kWh. Takie połączenie pozwala na przejechanie nawet 300 kilometrów. Bardzo dużo, jak na samochód elektryczny. Jeżeli „ogórek” będzie ładowany ze specjalnego, przeznaczonego do samochodów elektrycznych „dystrybutora prądu”, na naładowanie potrzebna będzie niecała godzina.
Nowy Bulli przyspiesza od 0 do 100 km/h w 11,5 sekundy, a elektronicznie ograniczona prędkość maksymalna wynosi 140 km/h. Zasięg i osiągi sprawiają, że ten kompaktowy van jest przeznaczony nie tylko do pokonywania krótkich tras. Doskonale nadaje się dla większości osób dojeżdżających do pracy lub używających samochodu w wolnym czasie, na przykład by dojechać na trening lub do lasu i nie powoduje przy tym emisji szkodliwych substancji.
Naturalnie częścią koncepcji tego modelu są również – jako alternatywa – ekstremalnie efektywne silniki benzynowe i wysokoprężne z bezpośrednim wtryskiem. Silniki te o pojemności 1.0 lub 1.4 litra są oszczędne, a mimo to wystarczająco mocne. To rozwiązanie jest stworzone dla wszystkich, którzy chcieliby pokonywać duże odległości przy niewielkim zużyciu paliwa.
Bulli – pomysł narodził się przed 64 laty: Bez holenderskiego importera Volkswagenów – Bena Pona, prawdopodobnie nigdy nie pojawiłby się T1, a tym samym nowy studyjny „ogórek”. To właśnie Ben Pon 23 kwietnia 1947 roku w swoim notatniku narysował kompaktowego busa , a właściwie mocno skróconą, prostą sylwetkę liniowego autobusu, z zaznaczonym z tyłu „M” stanowiącym „silnik”. Narodził się pierwszy van na świecie.
Wielkie idee do narodzin potrzebują najczęściej tylko kilku kresek, lecz ich realizacja wymaga dużo więcej pracy. Styliści Volkswagena ze szkicu stworzyli busa, który z charakterystycznym „V” z przodu stał się ikoną motoryzacji.
Współczesny, koncepcyjny Bulli dążeniem do maksymalnego wykorzystania przestrzeni, charakterystycznym „V” wraz ze znaczkiem VW z przodu oraz czystymi proporcjami nawiązuje do pierwszego modelu. Stylistyka studyjnego auta koresponduje przy tym z zasadami nowego DNA designu Volkswagena, które zostało stworzone przez zespół szefa designu Volkswagena Waltera de Silvę i szefa designu marki Klausa Bischoffa, w oparciu o stylistykę bestsellerowego garbusa, Golfa I i właśnie T1.
Nowy design, nowe wymiary
Nowy „ogórek” ma 3,99 metra długości, 1,75 metra szerokości i 1,70 metra wysokości. T1 był trochę dłuższy i wyższy, ale za to węższy. Z rozstawem osi 2,62 metra Bulli bardzo dobrze wykorzystuje łączną długość samochodu. Interesujący jest duży, w stosunku do szerokości samochodu, rozstaw kół (z przodu i z tyłu 1,50 metra).
Przód nadwozia: Podobnie jak kiedyś Samba-Bus, także prezentowany w Genewie „ogórek” jest dwukolorowy – w tym przypadku biały i czerwony. W białym kolorze utrzymane jest „V” na pokrywie komory silnika. Zamiast napędu z tyłu silnikiem typu bokser, jak w Samba, aktualny Bulli posiada silnik elektryczny umieszczony przed przednią, napędzaną osią. Jest to kompaktowy napęd, wyposażony między innymi w silnik elektryczny, wysokowydajny prostownik impulsowy i przetwornik DC/DC dla 12-woltowej wewnętrznej sieci elektrycznej.
Wąskie podwójne reflektory z diodowymi światłami dziennymi w kształcie litery L i również diodowymi kierunkowskazami na zewnątrz w formie odwróconego L są ułożone poziomo, według DNA designu Volkswagena. Diody nie tylko mają niezwykle dużą jasność i żywotność, lecz ze względu na niskie zużycie energii, doskonale pasują do napędzanego elektrycznie „ogórka” z 2011 roku. Między reflektorami na masce znajduje się tak, jak zawsze, logo VW. Poniżej umieszczono wloty powietrza do wentylacji wnętrza i chłodzenia baterii lub dla opcjonalnych, konwencjonalnych napędów.
Na samym dole znajduje się zderzak, zintegrowany z przodem nadwozia. Po bokach ma duże, okrągłe reflektory przeciwmgielne, na środku – kolejny wlot powietrza, a na dole – czarny spojler. Linia spojlera znajduje swoją kontynuację w progach.
Sylwetka: Cała płaszczyzna powyżej tak zwanej linii charakteru jest biała. Z błotników wychodzi biały pas, sięgający aż do wyraźnie wyrysowanych słupków D. Cały dach również jest pomalowany w tym kolorze. Wyjątkowo dobrze z białymi płaszczyznami kontrastuje pas okien z czarnymi, filigranowymi – jak w studyjnym Microbusie z 2001 roku – słupkami dachowymi. Wystające z linii okien obudowy lusterek zewnętrznych pokryte są czerwonym lakierem.
Pod linią charakteru zaczyna się czerwona część nadwozia. Elementy stylistyczne, takie jak wyraźnie zaznaczone nadkola, dodatkowa modulacja w płaszczyźnie drzwi nad progami oraz minimalna szczelina między reflektorami a elementami z blachy, to detale, które ze względu na technologię produkcji byłyby niemożliwe do wykonania w takiej formie i z taką precyzją w T1. Za progami, w podłodze o konstrukcji wielopoziomowej ukryta jest litowo-jonowa bateria.
Wyjątkowo atrakcyjnie wyglądają 18-calowe koła ze stopu metali lekkich. Ich środek tworzy stylizowany, chromowany kołpak – kolejny ukłon w stronę dawnego busa, natomiast przedni i tylny zwis są krótsze.
Tył nadwozia: DNA designu Volkswagena z poziomymi liniami zdominowało także tył nowego „ogórka”. Nad zderzakiem w kolorze nadwozia, z czarnym, stylizowanym dyfuzorem, znajduje się sięgająca na całą szerokość samochodu tylna pokrywa. Wąskie diodowe światła tylne nawiązują do studyjnego Microbusa z 2001 roku. Na środku znajduje się znaczek VW, mniejszy niż z przodu. Tylna klapa zamyka bagażnik, który przy pełnym wykorzystaniu wszystkich sześciu miejsc siedzących ma pojemność 370 litrów.
Wnętrze: Tak jak w stylistyce nadwozia, także we wnętrzu dominuje przejrzystość, którą w tak konsekwentnej formie można znaleźć tylko u Volkswagena. Wnętrze jest bardzo jasne dzięki panoramicznemu dachowi i kryje w sobie kilka niespodzianek.
Zmienność wnętrza: tak jak pierwotnie T1, także nowy „ogórek”, dzięki swojej płaskiej podłodze ma z przodu jedną dużą kanapę. Z tyłu jest również miejsce dla trzech osób.
Systemy multimedialne: wyjmowany iPad w konsoli środkowej służy jako wielofunkcyjny ekran dotykowy. Oprócz internetowych aplikacji na iPada i muzycznej biblioteki, można sterować za jego pomocą funkcjami takimi jak zestaw głośnomówiący Bluetooth i system nawigacji. Bezpośrednio w mocowaniu iPada wbudowane są elementy obsługowe klimatyzacji i centralny włącznik świateł awaryjnych.
Typowy Volkswagen: Wszystkie detale kokpitu mają logiczny układ. Przed kierowcą umieszczony jest prędkościomierz o kształcie półokręgu, na również półokrągłym wyświetlaczu wielofunkcyjnym można odczytać wskazania samochodu i sterować nawigacją, telefonem, komputerem podkładowym i muzyczną biblioteką. Cały zestaw: prędkościomierz wraz z wyświetlaczem wielofunkcyjnym komunikują się ponadto z iPadem. Do sterowania mogą służyć również przyciski wielofunkcyjne w kierownicy.
Jeżeli chodzi o dźwięk: system legendarnego producenta gitar i wzmacniaczy – firmy Fender (USA) – gwarantuje, że muzyka brzmi, jakby była grana na żywo. Na wyprodukowanej przez tę firmę gitarze Fender Stratocaster w 1969 roku w Woodstock Jimi Hendrix zagrał „The Star-Spangled Banner“ – amerykański hymn narodowy.
Czego w „ogórku” nie ma? Obrotomierza i konwencjonalnej dźwigni zmiany biegów – nie są potrzebne w samochodzie elektrycznym. Dźwignię biegów zastępuje pokrętło z prawej strony kokpitu, którym przełącza się między biegiem do przodu a wstecznym. Jednocześnie przycisk w tym pokrętle włącza i wyłącza silnik. Po drugiej stronie kokpitu znajdziemy podobne pokrętło, służące do włączania i wyłączania świateł.
Wystarczy jeden ruch, aby siedzenia zmieniły się w łóżko: Prawa i środkowa część przedniej kanapy (2/3) jest rozkładana, tylną kanapę również można całkowicie rozłożyć. Przy rozłożonej tylnej kanapie pojemność przestrzeni na bagaż wzrasta do 1.600 litrów. Ponadto – i tutaj nowy „ogórek” znów nawiązuje do swojego legendarnego przodka – kanapy można kilkoma ruchami zmienić w duże łóżko. W ten sposób kompaktowy van staje się kompaktowym kamperem lub doskonałym towarzyszem weekendowych wypraw.
Równie ważny dla wielu użytkowników kompaktowego vana może być fakt, że siedzenia są nie tylko wielofunkcyjne, lecz także niezwykle komfortowe. Pozycja siedząca jest przyjemnie wysoka i pozwala się odprężyć. Tak było zawsze w T1.Jeszcze inna rzecz pozwala się odprężyć we współczesnym „ogórku” – wszystkie rozwiązania poprawiające bezpieczeństwo, jakie tylko można sobie wymyślić. I tu tkwi decydująca różnica: można powiedzieć, że od czasów pierwszego T1 zwanego „bulli”, „microbus” czy „ogórek” samochód został jakby odkryty na nowo.