Nowy Garbus ma bardziej męską twarz

Najnowsza odsłona Volkswagena Beetle była projektowana jako auto uniwersalne, w którym odnajdzie się i facet i kobieta. Reszta to czysta technologia w znanym wydaniu.

Na początek odrobina historii Garbusa

Pomysł stworzenia „Samochodu dla ludu” narodził się w roku 1934. Rząd Adolfa Hitlera zwrócił się z prośbą o pomoc do Ferdynanda Porsche, a następnie ustalił z przedsiębiorcą wstępne założenia projektu. Auto musiało pomieścić cztery, dorosłe osoby i bagaż, być napędzane silnikiem chłodzonym powietrzem i nie mogło palić więcej, niż 8 litrów na 100 kilometrów. Liczyła się także cena. Ta nie mogła przekroczyć 1000 reichsmarek. Bardzo szybko Garbus osiągnął komercyjny sukces i stał się bezapelacyjną legendą, której produkcja trwała od 1938 do 2003 roku. Przez 65 lat Volkswagen złożył w sumie 22 miliony egzemplarzy.

New Beetle źle skończyło – mimo to Volkswagen nie odpuścił

Niemcy próbowali unowocześnić auto w roku 1998. Niestety modelowi New Beetle zabrakło charyzmy i charakteru. W efekcie wyniki sprzedaży nigdy nie zadowoliły przedstawicieli Volkswagena, a samo auto stało się maskotką rozpieszczonych, nastoletnich Amerykanek. Mimo niepowodzenia drugiego modelu, firma z Wolfsburga nie poddała się. W połowie kwietnia 2011 roku świat ujrzał model Beetle. Nowoczesny Garbus trafi do polskich salonów jesienią tego roku.

Męska karoseria Beetle

Już po pierwszym spojrzeniu nie ma wątpliwości, że oglądany samochód jest spokrewniony z przedwojennym projektem „Auta dla ludu”. Nie zabrakło charakterystycznej twarzy i świateł, wyraźnie zaznaczonych nadkoli i obłego tyłu. Mimo iż całość nawiązuje do stylistyki retro, jednocześnie jest bardzo nowoczesna. Projektanci pomyśleli o światłach do jazdy dziennej LED, dużych obręczach aluminiowych i zadziornym spojlerze na tylnej klapie. Moim zdaniem Garbus w tym wydaniu rzeczywiście jest autem o wiele bardziej męskim. Świadczą o tym chociażby proste linie, kwadratowe wykończenia i nisko pociągnięta linia dachu. Ktoś w Volkswagenie musiał dobrze pomyśleć, bowiem nowa stylistyka poszerza grupę potencjalnych odbiorców.

Wnętrze nie będzie zaskoczeniem dla osób, które miały w ostatnim czasie styczność z modelami proponowanymi przez Volkswagena. Kierownica, zegary, ekran nawigacji, czy kokpit sterowania klimatyzacji znane są z Golfów, Passatów, czy Polo. Styliści przybrali poszczególne elementy prostą deską rozdzielczą, która nie tylko świetnie wygląda, ale również realizuje oldskulowy charakter Beetle.

Paleta jednostek – będzie w czym wybierać

Niemcy wiedzą, że jedną z dróg do sukcesu jest szeroki wybór wersji silnikowych. Dlatego w momencie premiery w ofercie pojawią się trzy silniki benzynowe i dwa wysokoprężne. Cennik otworzy Beetle z motorem 1,2 TSI o mocy 105 koni. Oczko wyżej uplasuje się 1,4 TSI (160 KM), a topowa wersja to 2,0 TSI (200 KM). Klienci będą mogli wybrać również diesla. 1,6 TDI zaproponuje 105, a 2,0 TDI 140 koni mechanicznych. Niestety, ale nie ma się co oszukiwać. Najsłabsze wersje silnikowe będą ociężałe i mało satysfakcjonujące. Dlatego najrozsądniejszym wyborem okaże się 1,4 TSI lub 2,0 TDI. Jeżeli zależy wam na ponadprzeciętnych osiągach, warto kupić model 2,0 TSI. Auto dostarczy emocje z Golfa GTI w klasycznym ubraniu.

Czekamy na Volkswagena Beetle R

W kuluarach motoryzacyjnych mówi się Beetle w wersji R. Z pewnością agresywny Garbus otrzyma astronomiczną cenę, jednak w zamian zaproponuje 2-litrowy silnik benzynowy o mocy 270 koni mechanicznych. 350 Nm sprawi, że sprint do 100 km/h potrwa poniżej 6 sekund.

Beetle, czyli konkurent dla MINI

Volkswagen bardzo wyraźnie podkreśla, że Garbus jest bezpośrednim konkurentem dla MINI. Nie trudno się spodziewać, że auta będą konkurować między sobą nie tylko klasycznym charakterem, ale również i ceną. Ponieważ podstawowe MINI kosztuje w Polsce niespełna 80 tysięcy złotych, prawdopodobnie podobną kwotę trzeba będzie wyłożyć za nowiutkiego Beetla.

Podsumowanie

Jedno Volkswagenowi trzeba przyznać. Beetle od roku 1998 pokonał długą drogę. Z nadmuchanego, przesłodzonego i śmiesznego auta stał się dorosłą i interesującą propozycją rynkową. Nadal jednak męczy mnie stosunek wartości do ceny. Przecież za dużo mniejsze pieniądze można mieć praktyczniejszego i bardziej przestronnego Golfa. Dlatego w dzisiejszych czasach na Garbusa trzeba znaleźć amatora. Ja nim raczej nie jestem.


Podobne wpisy:

Dołącz do nas na Facebooku i bądź na bieżąco!