Nie blokuj lewego pasa!
Nie wnerwia Was czasami toczący się lewym pasem drogi mistrz kierownicy? Na trasach ekspresowych zdarza się to rzadziej, ale w miastach jest to plaga ostatnich lat.
Według prawa w Polsce jeździ się po prawej stronie, prawda? To co tak ciągnie kierowców na lewą stronę? Po co jest ten lewy pas? Żeby kierowca miał większy wybór, po jakim pasie chce jechać? Czy po prostu nie zna kodeksu ruchu drogowego?
Trochę teorii.
Po pierwsze: kierujący korzystający z jezdni dwukierunkowej co najmniej o czterech pasach ruchu, jest obowiązany zajmować pas ruchu znajdujący się na prawej połowie jezdni. Czyli co po lewym jeździć nie można? Można, można, tylko nie w taki sposób, w jaki wielu kierowców to robi.
Po drugie: lewy pas ruchu służy do wyprzedzania i jak sama nazwa wskazuje „pas szybkiego ruchu” służy do szybszej jazdy.
W tym miejscu apel do kierowców, którzy albo specjalnie blokują lewy pas ruchu albo po prostu nie wiedzą, że tego robić nie wolno. Zachęcamy do przestudiowania przepisów o ruchu drogowym raz jeszcze.
Dobrze, chcemy wyprzedzić albo pojechać szybciej, ale jak się takiego pana bądź panią „obtrąbi”, to nie dosyć, że nie zjedzie specjalnie na prawy pas, to jeszcze rzuci spojrzenie i wypowie magiczne „zaklęcie”, więc zostaje nam wyprzedzenie z prawej strony, które, jak wiemy nie zawsze jest zgodne z przepisami. Niektórzy nawet chwalą się tym, że blokują innych szaleńców specjalnie, żeby nie jeździli za szybko. Co za absurd! Tu posłużę się cytatem Jeremy’iego Klaksona sorry Clarksona 🙂 to nie prędkość zabija, a dopiero nagłe jej wytracenie. Dodatkowo ważna jest… znajomość przepisów ruchu drogowego! Więc albo trzeba Polaków doszkalać albo karać ich surowiej za blokowanie lewego pasa.
W całej tej sytuacji można się również doszukiwać powodu powstawania korków w miastach. Jeśli mistrz albo mistrzyni blokuje jedyny pas, którym można pojechać szybciej, to nie ma, co się dziwić, że drogi są zablokowane i ruch stoi.
Jeszcze jedna uwaga, nie uczmy sami innych kierowców na siłę. Trzeba o problemie głośno rozmawiać, ale nie wolno nam uczyć innych za pomocą dziwnych sposobów, bo taka nauka często kończy się niebezpiecznymi sytuacjami na drogach, a czasami nawet tragicznymi wypadkami.
A może przyczyny trzeba szukać gdzie indziej… czyli w naszej mentalności, bo ciągle wielu Polaków przepisy odbiera jako zło konieczne albo że ktoś po prostu robi im na złość. Prawo jest po coś, nie jest robione na złość i jeśli nie byłoby tylu „mądralińskich” mądrzejszych niż przepisy, nie byłoby tylu wypadków na naszych drogach.
Dźwięk kiepski, ale ten filmik jest najlepszym komentarzem całej sprawy…