Test: Bezszelestny liść, czyli pierwsza jazda elektrycznym Nissanem Leafem!
Już od 3 marca w Hali Palexpo Arena w Genewie, każdy, będzie mógł na żywo zobaczyć wszystko to, co rozpala do czerwoności i intryguje najbardziej w świecie współczesnej motoryzacji. Jak co roku, dyżym zainteresowaniem cieszą się auta z napędem elektrycznym. My testowaliśmy nowego Nissana Leafa!
Zero spalin!
Samochód emitujący zero spalin?! To co jeszcze kilka lat temu wydawało się niemożliwe dziś staje się powszechne i coraz bardziej dostępne. W październiku ubiegłego roku w Japonii, Nissan rozpoczął produkcję samochodu, który „tankować” można z gniazdka elektrycznego w przydomowym garażu!
Na razie tylko w Japonii i USA, ale pierwsze modele już znalazły nowych nabywców m.in. w Portugalii i Szwajcarii a już niedługo pojawią się również w Irlandii, i krajach Beneluksu.
Elektryczny Leaf, z bateriami umieszczonymi pod siedzeniami pasażerów z przodu i pod tylną kanapą, zdaniem specjalistów od marketingu, na jednym „tankowaniu” jest w stanie przejechać dystans nawet 150 km. Wszystko oczywiście zależy od stylu jazdy, prędkości z jaką porusza się pojazd oraz warunków atmosferycznych panujących na danym obszarze.
Pierwsze doświadczenie z rewolucyjną technologią zrobiły na nas ogromne wrażenie, choć trzeba przyznać, że poruszając się bezszelestnie po ulicach Genewy czuliśmy mały niepokój. Zastanawialiśmy się – czegoś nam tutaj po prostu brakuje! Gdzie gang cylindrów czy basowy pomruk wydechu? Nie ma ani jednego, ani drugiego, bowiem w Leafie na próżno szukać silnika spalinowego oraz rury wydechowej.
Test drogowy
Rewolucyjne dziecko Nissana prowadzi się komfortowo, do wyboru mamy dwa tryby pracy automatycznej skrzyni biegów. Normal Drive, w którym to my decydujemy o obrotach silnika i prędkości oraz EcoMode, który narzuca nam określony, jak nie trudno się domyślić, proekologiczny styl jazdy z pełnym zachowaniem standardów ecodrivingu oraz ograniczeń prędkości obowiązujących na danym odcinku pokonywanej trasy, włącznie.
Nissan zastosował rewolucyjny system informatyczny pozwalający za pomocą specjalnego oprogramowania instalowanego w telefonie komórkowym (smartphone, iPhone) na kontrolowanie pojazdu praktycznie non-stop. Za pomocą telefonu komórkowego możemy śledzić stan (na)ładowania baterii, podczas gdy samochód „grzecznie” stoi w garażu i łapie kolejne kilowaty, prosto z gniazdka. My w tym czasie wygodnie siedzimy sobie na przykład w domu na kanapie i oglądamy ulubiony program w telewizji, buszujemy po internecie lub oddajemy się lekturze książki, bądź po prostu smacznie śpimy, bo przecież nowego Leafa można zaprogramować tak, aby prąd pobierał od momentu obowiązywania tzw. taryfy nocnej. Mało tego, gdy bateria będzie naładowana, nasz telefon nas o tym dyskretnie poinformuje. I zapewniamy Was, że wcale nie będzie to natarczywy telefon z centrum obsługi klienta!
Na wyposażeniu „bezszelestnego”, jak ochrzcili go dziennikarze w Genewie, oprócz powszechnie znanych systemów ABS, kontroli trakcji, poduszek powietrznych, klimatyzacji i innych udogodnień współczesnej motoryzacji znajdziemy również 7 metrowy kabel z odpowiednimi wtyczkami i przejściówkami.
Pół godziny ładowania – 80% zasięgu
„Tankować” samochód możemy na dwa sposoby. W przypadku braku czasu i wielu kilometrów do przejechania, zajmie nam to pół godziny a pojemność baterii rozładowanej do zera wzrośnie maksymalnie do 80%. Trugi tryb pozwala na ładowanie samochodu w ciągu maksymalnie 8 godzin do 100% pojemności baterii. Idealne rozwiązanie dla tych, którzy są szczęśliwymi posiadaczami domu jednorodzinnego z garażem, wstają codziennie rano do pracy i wracają późnym wieczorem do domu.
Niestety, pozytywny obraz samochodu neutralnego dla środowiska psuje brak w Polsce odpowiedniej infrastruktury głównie specjalnych i dedykowanych dla samochodów z napędem elektrycznym – stacji dokujących np. zlokalizowanych na obszarach stacjach benzynowych oraz wszechobecne na każdym kroku wątpliwości pojawiające się, gdy pytamy o wytrzymałość baterii, wpływ doładowywania na ich szybsze zużycie oraz co przecież dla statystycznego „Kowalskiego” najważniejsze – koszty związane z eksploatacją pojazdu.
Tanio nie będzie
Podsumowując, jeżeli masz w zanadrzu „luźne” 120 tysięcy złotych oraz dodatkowe około 60 tysięcy PLN na zakup „przydomowego dystrybutora paliwa”, mieszkasz w domku jednorodzinnym i dysponujesz garażem oraz poruszasz się głównie w mieście na krótkich dystansach a na sercu leży Ci stan zdrowia „matki natury”, to możesz poważnie rozważyć zakup takiego samochodu…W przeciwnym wypadku, Leaf i jego elektryczni kompani pozostaną jeszcze przez długie lata w Polsce melodią przyszłości… i to niestety, raczej tej odleglejszej, niż tej bliższej…
Również sportowo
Na tegorocznym salonie samochodowym w Genewie premierę miał również inny rewolucyjny wynalazek Nissana – mianowicie model EsFlow, który od 0 do 100 km/h przyspiesza w 5 sekund. Japoński koncept posiada dwa silniki elektryczne napędzające – oddzielnie każdy, tylne koła. Elektryczny supersportowiec swoją stylistyką nawiązuje do najszybszych modeli marki z lat 60-tych ubiegłego stulecia.
Oprócz Nissana w hali Palexpo Arena w Genewie podczas dni prasowych swoje premiery miały jeszcze m.in. elektryczna Honda EV, Mitsubishi Global Small Concept oraz długowyczekiwany Opel Ampera w wersji produkcyjnej. Przypomnijmy, to nie pierwsze takie „elektryzujące” nowości podczas szwajcarskich targów. Przed 5 laty, również w Genewie, koncern General Motors zaprezentował elektrycznego Chevroleta Volta, który w krótkim czasie trafił do seryjnej produkcji a w tym roku został nagrodzony przez dziennikarzy ze Stanów Zjednoczonych i Kanady Samochodem Roku na kontynencie północnoamerykańskim.
Salon samochodowy w Genewie dla wszystkich zwiedzających otwarty będzie od 3 do 13 marca w godzinach od 9 do 20. 1 i 2 marca odbyły się dni prasowe, pokazy oraz jazdy testowe dla dziennikarzy motoryzacyjnych z całego świata.