Moto Bałkany 2012 – zamek Drakuli

Tobiasz postanowił zwolnić nieco tempo i zaznać prawdziwej przygody. Przeczytajcie o wizycie w zamku Drakuli i nielegalnej wyprawie na Transfagar.

Nasz współpracownik spełnia swoje marzenia, przemierzając na motocyklu kolejne kraje.

Na zamku Drakuli

Relacja Tobiasza:

,,-Po ostatnim niezbyt udanym wyjeździe na Transfagar, zakończonym przez policję, która kazała mi zjechać na dół, dziś było dużo lepiej. Rankiem ruszyłem do zamku Drakuli. Motocykl i resztkę swoich rzeczy zostawiłem na dole u Pani ze straganu. Ruszyłem pieszo w górę. Szedłem, szedłem i szedłem. Na górze zapłaciłem za wstęp około 10 złotych (w przeliczeniu). Zobaczyłem zamek i zszedłem.

Kilka murów, bardzo dużo legend – nuda jak diabli! Gdyby nakręcić kilka filmów o Ogrodzieńcu, ludzie oszaleliby i jeździli tylko do Jury. Zamek Drakuli jest przereklamowany. Po tym rozczarowującym zwiedzaniu, długo zastanawiałem się jak spędzić dzień. Wpadłem na dość przeraźliwy plan – zaatakuję Transfagar z drugiej strony!

Transfagar – miejsce, w którym nie wolno być

Ta druga pod względem wysokości położenia i chyba najniebezpieczniejsza droga w Rumunii, była moim celem już od dawna. Wróciłem do Carta de Agres i ruszyłem na północ, żeby odbić potem na wschód w stronę Bukaresztu. Po ok. 30 km skręciłem znów w prawo, w stronę gór.

W ten sposób objechałem Transfagar. Dotarłem do ostatnich zabudowań i co zobaczyłem? Kamienie blokujące drogę i zakaz wjazdu. Cóż, trudno. Muszę wracać. Zjeżdżałem już na dół, gdy zauważyłem parę, jadącą na BMW 650 GS. Oni jechali do góry!

Przeprawa przez skały i tunel śnieżny

Zawróciłem i zacząłem gonić ten motocykl. Dojechali do blokady. Po rejestracji wywnioskowałem, że to Rumuni – muszą znać drogę. Przebijali się przez kamienie. Podążyłem za nimi. Oni naprawdę jechali na Transfagar!

Na drodze było pełno kamieni. Kluczyliśmy między nimi. Dotarliśmy na najbardziej znany kawałek trasy. Było tam pełno śniegu, miejscami lód na drodze. Zaczynałem się bać. Przebiłem się przez tunel śnieżny, tuż za BM-ką. Oczywiście nie wziąłem pod uwagę tego,  że mam sakwy u boku. Zahaczyłem jedną z nich o ścianę i urwałem. Na szczęście udało mi się to szybko naprawić.

Skąd ten pusty samochód na nieprzejezdnej drodze?

Jechałem dalej. Było pięknie. Ostrożnie piąłem się na samą górę. Niestety w końcu zatrzymała mnie wielka zaspa śnieżna i dalej pojechać już się nie dało. Obok mnie i BMW stoi Volkswagen Golf II. Nie wiadomo jak się tu znalazł. Właściciela ani widu ani słychu. Może to i dobrze, że nie da się jechać dalej…

Ludzie nadal żyją tu w taborach

Wieczorem rozbiłem namiot na wsi. Jest tu bardzo spokojnie. Jechałem przez rumuńskie wioski. Nie uwierzycie, ale ludzie nadal żyją tu w taborach. Mijam je, jeden po drugich, między nimi porozwieszane ubrania, brud i ubóstwo. Dzieci bawią się wokół tego wszystkiego, jakby nie zdając sobie sprawy z własnej nędzy.

Podbiegają dzieci, proszą o jedzenie

Powóz ciągnięty przez konie wygląda jak żywcem wyjęty z filmów country. Podbiegają do mnie dzieci. Proszą o jedzenie. Daję chleb i dwa pasztety (tylko tyle mam). Robią się natarczywe. Chciałbym im bardziej pomóc, ale nie mogę. Odpalam silnik i…w zasadzie uciekam. Na tych terenach jest pięknie, ale kontrast pomiędzy poziomem życia jednych i drugich mieszkańców jest przerażający.

Chcesz na bieżąco otrzymywać informacje o wyprawie Moto Bałkany 2012 – zapisz się na newsletter!


Podobne wpisy:

Dołącz do nas na Facebooku i bądź na bieżąco!