Jakie auto warto kupić w cenie do pięciu tysięcy złotych?
Cała załoga naszego portalu kocha samochody. Urzekają nas nowoczesne linie nadwozia, fascynują nas silniki i osiągi, ciekawią nowoczesne systemy elektroniczne, intrygują nowe technologie. Kochamy nie tylko przepiękne, nowoczesne samochody, których ceny zaczynają się od dwustu tysięcy złotych. Nie zapominamy też o tych, które mają już dobre kilkanaście lat i które wiernie służyły swoim właścicielom.
Tym artykułem rozpoczynamy cykl, w którym będziemy doradzać naszym czytelnikom, jakie używane auto naszym zdaniem warto kupić, a jakich modeli trzeba szczególnie unikać. Na początek auto do pięciu tysięcy złotych.
Mamy maksymalnie pięć tysięcy złotych i chcemy kupić fajne auto!
Ofert sprzedażowych w tej cenie jest mnóstwo. My jednak nie rzucimy się na pierwsze lepsze z brzegu auto, patrząc jedynie na to, żeby miało wielki silnik, wielkie koła i ogromną kanapę, najchętniej pokrytą (powycieraną) skórą. Z wielkim silnikiem i wielkimi kołami są traktory. Z fanatykami poszczególnych marek też nie zamierzamy się spierać. Jeśli ktoś uważa, że najlepsze jest BMW czy Renault, niech pozostanie w swoim uwielbieniu. Nie będziemy się z nikim spierać. Nasz artykuł kierujemy do tych, którzy potrzebują kilku przydatnych informacji, dzięki którym ich zakup okaże się sukcesem.
Na początek ważna porada.
Każdy samochód trzeba sprawdzić. To podstawa. Choćby sprzedawcą była super seksowna blondynka, która miałaby na sobie niebywale śmiały strój i na dodatek wdzięczyłaby się do kupującego, nie można nikomu ufać na słowo. Sprawdzenie nie kosztuje drogo, a pomoże zaoszczędzić wiele przykrych niespodzianek (w domyśle wydatków) w przyszłości. Najlepszym miejscem do sprawdzenia jest oczywiście stacja diagnostyczna albo warsztat samochodowy. Nie trzeba mieć znajomych mechaników czy domorosłych znawców. Wystarczy przejść się do dobrego warsztatu albo stacji diagnostycznej i umówić się na sprawdzenie auta. To może kosztować od 40 do 80 złotych. W przypadku stacji diagnostycznej może to być nieco drożej, ale za to istnieje pewność dokładnego sprawdzenia zawieszenia i hamulców. Na pewno nie warto sprawdzać samochodu w autoryzowanych stacjach obsługi danej marki, gdzie koszt sprawdzenia może wynieść nawet dwieście pięćdziesiąt złotych. Kiedy wybrany egzemplarz okaże się nie wartym kupna gratem, wyrzucenie takiej sumy pieniędzy może przelać czarę goryczy. Co najważniejsze – zwłaszcza w przypadku młodych, niedoświadczonych osób, które kupują pierwsze auto – miejsce do sprawdzenia auta wybiera sam kupujący! Najlepiej, jak znajduje się ono w innym mieście, niż sprzedający mieszka. Sprzedawca, który może od lat handlować samochodowym złomem, może być w dobrych stosunkach ze wszystkimi warsztatami i stacjami diagnostycznymi w swojej okolicy i w takiej stacji każdy powie, że kupowane auto jest ósmym cudem świata.
Warto też sprawdzić legalność auta, tym bardziej, że to nic nie kosztuje. Wystarczy podjechać na najbliższy komisariat policji i poprosić policjantów o sprawdzenie auta w rejestrze pojazdów skradzionych. Jeśli sprzedający z głupim uśmieszkiem będzie starał się przetłumaczyć kupującemu, że nie warto auta sprawdzać w warsztacie, albo na policji, bo i tak jest dobre, piękne i legalne, najlepiej zastosować dobrą minę do złej gry. Uśmiechnąć się, uścisnąć dłoń i omijać z daleka.
Nasz cel strategiczny
Mamy pięć tysięcy złotych i chcemy za to kupić sprawne, nieźle wyglądające auto do jazdy po mieście i na małe wypady za miasto. Chcemy auto, którym będziemy mogli dojeżdżać do pracy, w którym zmieścimy żonę, dziecko i kilkanaście foliowych torebek z hipermarketu a w razie potrzeby będziemy nim mogli przewieźć stół na imieniny i sześćdziesięciokilogramowego labradora na działkę. I to wszystko!
Siedem założeń…
1. Nasz cel spełni auto średniej wielkości. Kierowca nie może trzymać głowy między kolanami. Nie zamierzamy też upychać pulchnej teściowej na tylnym siedzeniu auta, jakbyśmy wpychali wyrosłe ciasto drożdżowe do formy. Chcemy jeździć wygodnie! Dlatego Cinquecento odpada już na starcie.
2. Wybierzemy auto popularne. W razie awarii nie będziemy ze łzami w oczach słać błagalnych listów do przyjaciół za granicą z prośbą o przesłanie części. Do naszego auta części mają być ogólnie dostępne w sklepach motoryzacyjnych. W razie finansowej zapaści mamy mieć możliwość pójścia na szrot i kupienia części do naszego auta za półdarmo. Dlatego też, pomimo niewątpliwej jakości, darujemy sobie Daihatsu i auta amerykańskie.
3. Wybierzemy auto mało awaryjne. My chcemy jeździć, a nie naprawiać. w założeniu ma to być auto sprawne, a nie samochód dla dziadka – mechanika, który po każdym wyjeździe na działkę musi wyjmować skrzynkę z narzędziami. Dlatego Fiaty nie będą miały z nami łatwo. Każde auto się psuje, niektóre jednak rzadko i na dodatek ich naprawa nie kosztuje wiele. Chcemy właśnie taki. Kiedy w zawieszeniu na skutek jazdy po polskich drogach zepsuje się sworzeń wahacza, to chcemy wymienić sam sworzeń i zapłacić tylko za niego i za jego wymianę (maksymalnie dwieście złotych) a nie wymieniać cały zespół koła. Dlatego, pomimo niewątpliwej urody, pominiemy auta Renault.
4. Wybierzemy auto z silnikiem benzynowym. W przypadku starego diesla, koszt pokrycia awarii takiego elementu jak na przykład koło dwumasowe mógłby skończyć się zawałem serca. A my w razie dużej awarii po kilku latach jazdy naszym autem kupimy sobie używany silnik za siedemset złotych i zamontujemy go u naszego znajomego Józka mechanika, którego poznaliśmy, kiedy badał nam auto przed zakupem. Dlatego też wielbiciele niemieckich diesli trochę się na nas obrażą.
5. Samochód ma w miarę wyglądać. Na pewno nie chcemy kupić potworka, którego będziemy trzymać dwa bloki dalej, żeby sąsiedzi nie śmiali się, że nasz samochód jest jeszcze brzydszy niż nasza żona. Dlatego nie weźmiemy pod uwagę Kia Pride.
6. Nie mamy zamiaru otwierać muzeum. Zatem interesują nas auta maksymalnie trzynastoletnie.
7. Nie mamy zamiaru kupić żłopusia, który będzie pożerał paliwo tak szybko, jak nasza teściowa ciastka. Dlatego wybierzemy auto z silnikiem o maksymalnej pojemności 1500 cm3. To wpłynie też na wysokość opłat za OC, co jest szczególnie istotnie w przypadku młodych kierowców.
…i siedmiu zwycięzców!
Opel Astra 1 – Świetne auto dla rodziny. Wygodne, duże, w miarę nieźle wyglądające i niedrogie w utrzymaniu. Stabilne prowadzenie, przyjemne i dość obszerne wnętrze, niezły napęd. Plusem są tanie części i łatwy montaż. Wymiana klocków hamulcowych czy amortyzatorów w żaden sposób nie przetrzebi kieszeni właściciela. Wedle niektórych opinii właścicieli tych aut, modele sprowadzane z Niemiec są bezawaryjne, a te produkowane w Polsce mogą powodować problemy. Najczęstsza poważna awaria, jaka zdarza się w tym modelu to awaria uszczelki pod głowicą (naprawa minimum 1000zł). Mogą mu też dolegać wycieki spod miski olejowej oraz mogą pojawiać się ogniska korozji.
Nissan Almera – Niektórzy właściciele Nissanów przez cały czas eksploatacji dolewali jedynie olej i płyn do spryskiwaczy. Auto naprawdę dobrej jakości i trwałe. Wygląd niestety już nieco mniej atrakcyjny, ale jeszcze może się podobać, zwłaszcza w zaokrąglonej wersji hatchback. Samochód dobrze się prowadzi, ma także dobre hamulce. Nie można narzekać też na brak miejsca w środku albo na widoczność. Minusem jest mały bagażnik. Najczęstsze usterki dotyczą zawieszenia, które cierpi na polskich drogach. Naprawa na szczęście nie należy do kosztownych (psują się zazwyczaj tuleje wahaczy, trzeba też wymieniać amortyzatory). Częsta usterką jest też awaria pompy paliwa. Użytkownicy narzekają tez na głośną pracę silnika i nieco małą moc silnika, ale w końcu nie szukaliśmy auta wyścigowego. Auto jest za to dość dobrze radzi sobie w walce z korozją. Niestety, jest trochę paliwożerne. Doskonale za to nadaje się nawet do dalekich podroży .
Skoda Felicia – Pierwszy przebój rynkowy Skody. Wersja po 1998 roku jest miarę ładna i ciekawa wizualnie, zwłaszcza dzięki atrakcyjnemu wyglądowi przodu samochodu. Auto przestronne i dość wygodne. Wielkim plusem są tanie części zamienne. Samochód jednak dość często trapią małe problemy. Typowe awarie dotyczą przedniego zawieszenia (sworzni wahaczy, amortyzatorów) , cewek zapłonowych, czasami osprzętu silnika. Trzeba też koniecznie zwracać uwagę na łańcuch rozrządu – w tym aucie zużywa się on szybciej, niż przewiduje to producent. Warto tez od czasu do czasu wymienić termostat – mała, bardzo tania część, a jej awaria (która w tym modelu zdarza się dość często), może powodować problemy. Niestety, samochodowi grozi też korozja. Ogólnie auto tanie w utrzymaniu, ale za to nie jest wolne od awarii.
Suzuki Swift II – Nieduży, ale pakowny. W miarę ładny. Ma kształt żabki, a więc doskonale trzyma się drogi i bardzo lekko się prowadzi nawet bez wspomagania. Jest też bardzo zwrotny i daje dobrą widoczność, zatem idealnie nadaje się do parkowania w mieście. Bardzo niskie zużycie paliwa. Prosta konstrukcja, wytrzymałe zawieszenie, niezawodny napęd. Części nie takie tanie, ale auto bardzo rzadko się psuje. Najczęściej awarie dotyczą chłodnicy i pompy wody. Nie jest to auto zbyt dynamiczne. Prezentuje też bardzo niski poziom bezpieczeństwa. Małe kółka, twarde zawieszenie i głośny silnik to powody niskiego komfortu jazdy, ale za to auto niezawodne jak japoński samuraj – zawsze dojedzie do celu, który niekoniecznie musi znajdować się blisko. Pomimo niepozornych wymiarów, zmieści się w nim nawet pięć osób.
Seat Ibiza II – Ciekawe wizualnie autko z Hiszpanii. Zwinny, łatwo nim parkować. Doskonale nadaje się do miasta. Niestety, większa liczba pasażerów raczej źle zniesie dłuższe trasy, albowiem miejsca na tylnej kanapie jest bardzo mało. Auto raczej nadaje się na dojazdy do pracy, na zakupy i wypady za miasto dla dwojga dorosłych z dzieckiem. Trzeba często kontrolować poziom oleju i co jakiś czas go dolewać. Słabością auta jest jego podatność na korozję. Warto też zwrócić uwagę na hamulce, albowiem droga hamowania w tym aucie może być nieco dłuższa, niż w porównywalnych modelach konkurencji. Autko ma też dynamiczny silnik, a ceny części zamiennych są przystępne. Ogólnie samochód ma gorący, hiszpański temperament, ale hamulce do jego przyhamowania ma słabe.
Opel Corsa B –Mała, opływowa żabka od Opla. Ładna z zewnątrz i wygodna w środku tak dla kierowców, jak i dla pasażerów. Zastosowane w niej silniki mają i wady i zalety. Zaletą jest prosta budowa, która w razie awarii gwarantuje szybką i tanią naprawę. Wadą, zwłaszcza silnika 1.0 jest bardzo słaba dynamika. Znacznie lepiej wybrać wersję z silnikiem 1.4 . Niestety, ale silniki są też paliwożerne. Z wad warto jeszcze wymienić małą ilość miejsca dla pasażerów na tylnej kanapie, zwłaszcza w wersji trzydrzwiowej. W trakcje eksploatacji koniecznie trzeba też zwracać uwagę na nieszczelność silnika (plamy oleju na silniku) i na szczelność układu chłodzenia (trzeba często sprawdzać stan chłodziwa w chłodnicy i w zborniczku). Corsa może też spłatać niemiłego figla niespodziewaną awarią układu zapłonowego. Auto za to lekko i dobrze się prowadzi. Plusem są też tanie części zamienne i niskie koszty napraw.
Ford Escort – kolejne po Oplu Astra prawdziwie rodzinne auto w naszym rankingu. Wnętrze Escorta pozwoli na wygodne przewiezienie nawet pięciu osób. Wygląd auta też można uznać za zadowalający. Samochód ma prostą konstrukcję, co jest gwarantem małej awaryjności i tanich napraw. Warto dodać, że części też nie należą do drogich. Teraz czas na wady. Silniki auta nie są zbyt dynamiczne. Znacznie większą wadą są awarie zawieszenia, które dość ciężko radzi sobie z polskimi drogami. Na szczęście wymiana poszczególnych podzespołów nie nastręcza trudności i nie jest droga. Lepiej wybierać wersje gorzej wyposażone, albowiem elektryka nie jest mocną stroną tego samochodu.
Mała uwaga na koniec rankingu.To, że w większość użytkowników i ekspertów motoryzacyjnych uważa, że dany model auta jest bardzo dobry i bezawaryjny, wcale nie znaczy, że nie można trafić na auto danej marki, które będzie prawdziwym nieszczęściem na czterech kołach. Nawet najlepsze i najlepiej wykonane auto nie wytrzyma współpracy z właścicielem, który będzie wybijał mu zawieszenie, jeżdżąc 100km/h po dziurawych drogach, zalewał je zbyt dużymi ilościami niewłaściwego oleju albo zapominał dolać płynu chłodniczego do przegrzanej chłodnicy. Dlatego tak ważne jest sprawdzenie auta przed zakupem.
A tego unikamy dla dobra naszej kieszeni i stanu nerwów!
W cenie do pięciu tysięcy złotych możemy kupić bardzo wiele ciekawych aut, których kupna jednak nie polecamy przeciętnemu użytkownikowi.
Możemy nawet kupić auto, które wywoła ogień pożądania u bywalczyń podmiejskich dyskotek. Może to być Opel Tigra czy Ford Puma. Teściowej do nich nie upchniemy na pewno, rodziny także. Ciasnota, ogromne zużycie i do tego bezlitosny, wiejski tuning. Zapewne poprzednim użytkownikiem auta był młody człowiek, dla którego w aucie liczył się tylko pedał gazu i dobre głośniki.
Tu jeszcze jedna ważna zasada, którą nasi czytelnicy powinni sobie przyswoić. Jeżeli auto ma ślady tuningowania (bo często trudno to nazwać prawdziwym tuningiem) takie jak przyciemniane szyby, nakładki na pasy, samodzielnie nakładane srebrne nakładki na pedały, pochodzące ze stoiska motoryzacyjnego z najbliższego hipermarketu, to najlepiej takie auto sobie darować. Nawet pomimo tego, że sprzedawca będzie się zarzekał na wszelakie świętości, że auto było wykorzystywane przez żonę do robienia zakupów.
Bardzo ciekawym autem, które spełniłoby nasze oczekiwania mógłby być na przykład Renault Megane czy Clio. Dobrze utrzymanego dwunastolatka można kupić już za cztery tysiące złotych. Zrezygnowaliśmy z niego jednak ze względu na koszmarne ceny napraw. W Renault wymienia się całe zespoły części, a nie poszczególne elementy.To kosztuje bardzo drogo.
Koniecznie trzeba unikać aut typu Fiat Bravo/Brava, zwłaszcza w wersji z silnikiem 1.4 . W wybranej przez nas cenie i roczniku można znaleźć mnóstwo tych aut. Niestety, pomimo niewątpliwych walorów estetycznych (z daleka, bo poodparzany lakier z bliska wygląda strasznie) są to najgorsze auta, jakie udało się włoskiemu koncernowi wyprodukować. Tragiczne wykonanie, fatalny silnik. Szkoda słów. Znacznie lepiej prezentuje się Punto, ale… W końcu założyliśmy, że nie będziemy auta co rusz naprawiać, a włoska „kropeczka” to samochód strasznie awaryjny. Popularne Uno sprawuje się znacznie lepiej, a jego silniczek 1.0 Fire jest naprawdę sympatyczny, ale… kwadratowe pudło po prostu nam się nie podoba.
Przymykając oko na ustalone zasady…
W naszej szczęśliwej siódemce nie zmieściła się Honda Civic. W cenie do pięciu tysięcy można kupić to eleganckie, wygodne i bezawaryjne auto, ale starsze niż ustalony przez nas rocznik 1998. Jeżeli uda się jednak trafić na starszy, ale dobrze zachowany egzemplarz (uwaga na ogniska korozji) to po prostu warto się nim zainteresować. Ta sama sytuacja dotyczy Toyoty Corolli, zwłaszcza serii E11. Uśmiechnięta morda auta nie każdemu przypadnie do gustu, ale bezawaryjność i sprawność zaskarbią miłość właściciela w bardzo szybkim czasie.
Ostatnia rada na koniec
Kupowanie samochodu to nie wyścig na czas. Nie warto się spieszyć! wszelakie okazje, w których sprzedającemu niezwykle zależy na szybkiej sprzedaży (bo kupił nowe auto, bo wyjeżdża za granicę itp) trzeba traktować z dużą dozą nieufności. Na rynku jest tak wiele aut, że z pewnością odrobina cierpliwości wystarczy, aby znaleźć to wymarzone, wygodne, niezużyte, w ładnym kolorze. Nawet za pięć tysięcy złotych.