Nie ma drugiego takiego – test Citroena C4 Cactus (1.2 82 KM)
Od czasu do czasu na rynku pojawia się koncepcja, która wyróżnia się z tłumu. Zwykle odpowiedzialni za jej wprowadzenie są Francuzi… Tak było też w przypadku Citroena C4 Cactus.
Efektowny i niedrogi – test Citroena C4 Cactus 1.2 82 KM
Mówi się, że w dzisiejszych czasach wszystkie auta są do siebie podobne. I trochę tak jest – najważniejsze podzespoły produkowane są przez niezależne firmy i dostarczane do montowni wielu producentów samochodów. Ze względu na obowiązujące normy międzynarodowe, fantazja projektantów pojazdów jest ograniczona. Od czasu do czasu na rynku pojawia się jednak koncepcja, która wyróżnia się z tłumu. Zwykle odpowiedzialni za jej wprowadzenie są Francuzi…
Powiedzmy to sobie już na wstępie. C4 Cactus to raczej „wariacja na temat” niż całkowita nowość na rynku. Bazuje technicznie na znanych już modelach grupy PSA (nie tylko na C4), a jego główną siłą jest niespotykany design, ciekawe gadżety i kilka innych elementów, które za chwilę opiszę. Na wprowadzenie takiego auta do produkcji seryjnej potrzeba było przede wszystkim odwagi. Gratuluję więc Citroenowi odwagi, której nie mają inne marki.
Cactus wygląda niemal jak jego wersja koncepcyjna. Kiedy ta była prezentowana na targach motoryzacyjnych, wszyscy traktowali ją z przymrużeniem oka. Tak rzadko przecież pojazd, który ostatecznie opuszcza fabrykę jest podobny do swojego prototypu. Citroen zaskoczył nie tylko ciekawymi, opływowymi kształtami nadwozia, ale przede wszystkim dodatkowymi, wykonanymi z tworzywa „poduchami”. Airbumpy, bo tak każe je nazywać Citroen, mają przydawać się w ruchu miejskim i chronić nadwozie przed obijaniem – głównie przez drzwi innych pojazdów – oraz niewielkimi stłuczkami.
Trudno oceniać już teraz jak ten koncept sprawdzi się w praktyce. Mam pewne zastrzeżenia, gdyż airbumpy kończą się kilka centymetrów przed zakończeniem tylnych drzwi. Nie chronią więc w pełni przed typową parkingową sytuacją – dzieci wyskakujące z tylnych siedzeń dynamicznie otwierają drzwi i… obijają nimi samochód sąsiada. Ponadto czarny (w modelu testowym) materiał airbumpa był podatny na drobne rysy, które rzucają się w oczy z bliskiej odległości.
Airbump to nie wszystko
C4 Cactus, dzięki pracy designerów jest niepodobny do wszelkich innych pojazdów Citroena. Przyciąga wzrok niemal wszystkich przechodniów. Podczas tygodniowego testu, kilkukrotnie byłem zaczepiany przez przechodniów lub innych kierowców na parkingach. Pytali zwykle: „Co to za samochód!?”. Ciekawą pracę projektanci wykonali także wewnątrz. Mamy tu prostą deskę rozdzielczą z wyświetlaczem dotykowym znanym już z innych modeli PSA. Schowków jest kilka i są duże, ale nie powiedziałbym, by ergonomia była mocną stroną tego auta. Siedzimy w miękkim i wygodnym dla większości kierowców, przy czym niezbyt konfigurowalnym, fotelu. Pasażerowie tylnych siedzeń mają do dyspozycji coś na kształt piankowej sofy, podobnej do niedrogich mebli z sieciowych sklepów. Ten pomysł to ewidentna oszczędność, acz na miękkim materiale siedzi się wygodnie. Pojemność bagażnika jest jak na ten segment wystarczająca, ale trzeba przyzwyczaić się do wysokiego progu załadunku.
Cactus jest wysoko zawieszony i ma pozować na miejskiego crossovera. Faktycznie nie ma co tego auta porównywać do SUVów, ale większy niż standardowy prześwit oraz duże koła przydają się podczas parkowania na krawężniku czy przy pokonywaniu irytujących progów zwalniających. Samochód jest duży tylko optycznie, dlatego nie spodziewajmy się niezwykłej przestronności. Co ciekawe mocną stroną Citroenów była zwykle dobra widoczność. C4 Picasso to jeżdżące akwarium, natomiast C3 imponował patentem z przedłużaną przednią szybą Visiodrive. Cactus ma za to małą przednią szybę, przez którą nie zobaczymy sygnalizacji świetlnej, gdy podjedziemy blisko skrzyżowania.
Trzycylindrowy silnik Citroena – ile pali?
Jednostka o pojemności 1.2 nie posiada turbosprężarki, a mimo to generuje aż 82 KM mocy. Układ zmiennych faz rozrządu zapewnia dobrą dynamikę w niemal każdych warunkach, a przy tym silnik pracuje niezwykle kulturalnie. Chwilami trudno było mi uwierzyć, iż ta jednostka posiada tylko trzy cylindry. Żadnych wibracji, przesadnie głośnej pracy na wysokich obrotach, a przy tym nie brakuje mocy. Tajemnicą sukcesu jest tu nie tylko silnik, ale także bardzo niska masa C4 Cactusa, który w wersji testowej ważył niespełna tonę. Przełożyło się to na spalanie. Na mojej stałej trasie testowej spalił 6,3 l na 100 km. To wynik absolutnie konkurencyjny względem pojazdów posiadających turbodoładowane silniki o małej pojemności.
Czy kupić sobie Cactusa?
Citroen C4 Cactus jest autem dziwnym, nietypowym, a przez to w zasadzie pozbawionym konkurencji na rynku. Dla jednym jego cena może wydawać się okazyjna, inni będą uważali, że jest za wysoka. Osoba, która chce się wyróżnić, a przy tym podróżować ekonomicznie i wygodnie po mieście powinna być zadowolona z cen zaczynających się od nieco ponad 50 tys. zł (benz. 1.2 75 KM) i kończących na ponad 80 tys. (diesel 1.6, najwyższa wersja wyposażenia). Pragmatycy zauważą jednak wiele wspólnych cech Cactusa z niedawno wprowadzonymi budżetowymi modelami grupy PSA – Citroenem C-Elysee i Peugeotem 301. Niektóre oszczędności, poczynione przez konstruktorów widać gołym okiem. Trudno ocenić czy Cactus jest tani czy drogi, istotne jest to, że jest jedyny w swoim rodzaju. To właśnie takie auta przełamują schemat i dodają motoryzacji barw.