Bristol Cars – marka dla prawdziwych pasjonatów
Bristol Cars to brytyjska marka samochodów. Nie jest zbyt znana na świecie, czemu trudno się dziwić. Każdego roku produkuje bowiem zaledwie kilkadziesiąt samochodów. Jest jednak niezwykła. Wytwarza auta przestarzałe technologicznie i sprzedaje je za kilkaset tysięcy funtów. Jak to możliwe? Zapraszamy do lektury.
Bristol Cars – małe rękodzieło
Bazą dla pierwszego Bristola było BMW 327
Firma Bristol Cars rozpoczęła działalność tuż po wojnie. Wcześniej zajmowała się produkcją samolotów, ale musiała poszerzyć działalność ze względu na przewidywany spadek popytu (koniec wojny). Włodarzom Bristola szkoda było zwalniać zaufanych pracowników i sprzedawać warsztatów, dlatego też postanowiono po prostu poszukać nowego sektora przemysłu. Zadecydowano, że będą to samochody luksusowe. Decyzja mogła wydawać się dziwna, ale jak zwykle tłumaczyły ją okoliczności. Po kapitulacji Niemiec, tamtejsze marki samochodowe nie miały statusu prawnego, przez co można było bez borykania się z kłopotami licencyjnymi, a więc teoretycznie legalnie adaptować tamtejszą technologię. Bristol skorzystał z dorobku BMW. Skorzystał bardzo mocno. Oczywiście wraz z rozwojem firmy postępowała technologiczna separacja Bristola i stał się on firmą poważaną, choć zawsze bardzo niewielką.
Bristol – samochody robione ręcznie
Typ 400 – pierwszy Bristol
Produkcja Bristoli nigdy nie była duża. Powstawało bardzo niewiele egzemplarzy poszczególnych modeli. Samochody wytwarzano ręcznie, koncentrując się na tym, aby każdy element został dopracowany z doskonałą precyzją. Auta miały służyć klientom dożywotnio, w tym czasie nigdy nie ulegając awariom. Pierwszym Bristolem był wyprodukowany w 1946 r. Typ 400. Była to ówczesna klasa sportowych sedanów. Auto bazowało na BMW 327 i imponowało luksusowym wyposażeniem. W kolejnych latach pojawiały się nowe auta – 401, 402, 403, 404, 405 itd... Jednak w pewnym momencie czas jakby się zatrzymał.
W latach 60. Bristol oferował ekskluzywne modele 408, 409, 410, 411, w 70. zmienił nomenklaturę. Pojawił się Typ 603. Nowości zaczęto prezentować rzadziej. I tak na nowego Bristola przyszło czekać do 1982 r (Brittannia) a potem do 1993 r. (Blenheim). Nagły spadek ilości premier mógł sugerować, że marka ma duże problemy finansowe. Nie było jednak potwierdzenia tych doniesień. W ogóle nie było żadnych doniesień, gdyż firma Bristol trzyma swoje sprawy w ścisłej tajemnicy. Nawet ilość wyprodukowanych i sprzedanych egzemplarzy ujawnia co kilka lat (w 1984 r. 104 egz.). Obecnie jest to prawdopodobnie ok. 50 egzemplarzy.
Auta nie z tej epoki – Bristol Cars
Firma zatrudnia dziś zaledwie kilkudziesięciu pracowników. Są to najczęściej doświadczeni, zaawansowani wiekowo konstruktorzy, którzy nie pamiętają już swojego pierwszego dnia w pracy. Bristol nie dba o reklamę, niczego nie robi sobie z nowoczesnych trendów, nie pozwala nawet dziennikarzom na jazdy testowe swoimi samochodami. A jakie to samochody? Mówiąc najprościej bardzo drogie i technologicznie przestarzałe! W ofercie znajduje się kilka modeli. Blenheim zadebiutował w 1993 roku a technologicznie jest nawet starszy. Przestarzałe nadwozie, dopracowane, ale nie nowoczesne wnętrze i olbrzymi silnik 5.9. Podobno auto rozpędza się do 100 km/h w nieco ponad 6 s, ale na dobrą sprawę nie da się tego sprawdzić. Dlaczego? Kosztuje około miliona złotych a mimo to wszystkie wyprodukowane egzemplarze natychmiast znajdują nabywców. Podobnie jest z innymi Bristolami, znajdującymi się w ofercie. Są to Blenheim Speedster, Seria 6 i Fighter. Speedster to równie starodawna, ale pozbawiona dachu i szybsza wersja Blenheima. Ciekawsza jest Seria 6. Samochód oferowany od 2000 r. przechodzi metamorfozy, ale wciąż niezmienna pozostaje jego staroświecka karoseria. ,,Staroświecka” to może niewłaściwe, bo negatywnie nacechowane określenie. Klienci, którzy inwestują w te auta setki tysięcy funtów właśnie tego przecież szukają – stylu minionych, złotych lat brytyjskiej motoryzacji. Przy okazji nie ma strachu, że zainwestowane pieniądze przepadną. Każdy Bristol wraz z upływem lat będzie zwiększał swoją wartość kolekcjonerską.
Bristol Fighter i 1026 KM
Sprint do 100 km/h w 3,5 s?
Wśród Bristoli jest także sportowy model Fighter, przypominający raczej rakietę ze starych filmów science fiction niż samochód. Jego głównym atutem nie jest klasyczny design a silnik. Owszem klasycznie skonstruowany, ale nietypowy. W topowej wersji T, pracujące pod maską Fightera ośmiolitrowe V10, zapożyczone z Dodge’a Vipera (Bristol kupuje silniki od Chryslera), generuje 1012 BHP, czyli 1026 KM! Podobno auto przyspiesza do ,,setki” w 3,5 sekundy. Właśnie, podobno…
Bristol – niepewna przyszłość marki
Bristol został wykupiony przez Chińczyków
Firma Bristol jest nietypowym zjawiskiem na światowej scenie motoryzacyjnej. To samochody nowe, ale przestarzałe, niezbyt komfortowe jak na dzisiejsze standardy. Spalają ogromne ilości paliwa, co w pewnym momencie (1976 rok!) zaczęło przeszkadzać nawet samemu producentowi, który zaczął fabrycznie wyposażać je w instalacje gazowe LPG. Dopiero od niedawna można nabywanego Bristola wyposażyć w nowoczesne gadżety jak nawigacja GPS, czy zestaw Bluetooth. Ale te zabawki zupełnie nie pasują do charakteru auta. W czym tkwi wyjątkowość aut tej marki? Może w tym, że są tworzone po to, by być długowieczne. By służyć bezawaryjnie przez długie lata. Są tworzone z pasji i w tak niewielkiej liczbie egzemplarzy, że mimo horrendalnie wysokiej ceny, warto je kupić. Może w tym, że można je kupić tylko w jednym miejscu na ziemi – salonie na Kensington High Street w Londynie. Może to nielogiczne, ale prawie każdy pasjonat motoryzacji chciałby mieć choć jednego Bristola w swoim garażu.
Bristol jako hybryda z czterema silnikami elektrycznymi?
Jaka szkoda, że ta legendarna firma już wkrótce prawdopodobnie całkowicie zmieni swoje oblicze. Niedawno stanęła bowiem na pograniczu bankructwa i została sprzedana chińskiemu inwestorowi – firmie Xinjiang, zajmującej się dotąd produkcją ciągników i maszyn rolniczych. Bristolowi groziło widmo zwolnienia większości ze swoich 27 pracowników. Produkcja będzie trwać nadal, ale biorąc pod uwagę, że według zakulisowych zapowiedzi, nowy Bristol ma być hybrydą z czterema silnikami elektrycznymi, trudno nie odnieść wrażenia, że piękne czasy brytyjskiej marki właśnie się kończą.