Kampania ,,50 km/h w mieście” – nie chodzi tylko o bezpieczeństwo!

[Materiał promocyjny]

Większość kierowców (ze mną włącznie) ma alergie na nowe pomysły zwiększające tzw. ,,bezpieczeństwo”. Ograniczenia, nakazy, zakazy, opłaty. Dodatkowo tysiące osób które ,,dbają” o nasze bezpieczeństwo: Policja, Straż Miejska, sądy, ustawy… Czy zmniejszenie prędkości w mieście ma sens, czy to kolejny ,,biznes” władz?


Dlaczego nie lubimy ,,dbać o bezpieczeństwo”?

Trzeba przyznać, że bezpieczeństwo na drogach to sprawa bardzo ważna i wielowymiarowa. Kierowcy są ,,trochę” uprzedzeni do wszelkich nowych pomysłów – nie jest to dziwne. Często okazuje się, że rozwiązania teoretycznie służące naszemu bezpieczeństwu (np. fotoradary) mają za zadanie jedynie podreperować budżet państwa – a tzw. bezpieczeństwo to tylko przynęta, wymówka. Policjanci często ,,chowają się w krzakach” przy prostej drodze z ograniczeniem do 50 km/h, a litewskie TIR-y ,,spokojnie” wyprzedzają pod górkę, na podwójnej ciągłej jadąc ponad 100 km/h. Przyznaję trudno ,,dopaść” takiego TIR-a, dużo łatwiej jest ,,uzbierać” limit mandatów czając się w krzakach, i statystyki wykrywalności się zgadzają…

Podobnie jest z trzeźwością kierowców. Był pomysł – pijani rowerzyści to zło wcielone – za kratki z nimi. Ok – więzienia szybko się przepełniły i ,,władza” doszła do wniosku, że to może nie jest dobry pomysł – nic dziwnego – ludzie błądzą… Często nasz rząd jest pro-Niemiecki – to może w tym przypadku nauczmy się od Niemców? Tam rowerzyści mogą mieć, aż 1,6 promila alkoholu we krwi! Super pomysł – wypiłeś 3 piwa, wróć do domu rowerem! Legalnie. Osobiście wolał bym spotkać na drodze pijanego rowerzystę niż kierowcę samochodu.

Z tego typu powodów jesteśmy ,,uprzedzeni” do wielu nowych pomysłów, obecnie pojawił się pomysł ,,50 km/h w mieście” – czy ma sens?

50 km/h w mieście – na chłodno

Zapominam do rozbitej głowie z jednego z filmików ,,reklamowych” i smutnych rodzicach którzy stracili dziecko – spróbujmy podejść do tego ,,na chłodno”. Dlaczego łamiemy przepisy? Czy ograniczenie prędkości coś zmieni?

Miejsce zbrodni

Pierwsze zagadnienie – miejsca w których są ograniczenia do 50 km/h. Pytanie, czy zawsze te strefy są optymalne? Jeśli nie – to ja jako kierowca mogę pomyśleć sobie tak: skoro znak ograniczający prędkość w danym miejscu jest absurdalny, to może człowiek który go ,,wymyślił” jest idiotą i wszystkie jego inne pomysły są nic nie warte. Więc po co mam przestrzegać ,,głupich” przepisów? W ten sposób tracimy zaufanie do znaków, które przecież są po to aby nam pomagać! Zapłaciliśmy za ich wymyślenie i wykonanie, mają nam służyć, nam pomagać, a nie ograniczać i denerwować!

,,Ludzie są z natury dobrzy” – takie jest przynajmniej zdanie rekina ludojada

Są miejsca na których bezsprzecznie powinno być stosowane ograniczenie prędkości (np. do 50 km/h) – dlaczego tak często to ignorujemy? Po co łamiemy prawo, w sumie jesteśmy uczciwi – teoretycznie przynajmniej. Może się spieszymy? Może ze względu na słaba infrastrukturę drogową i dużą ilość aut drogi są ,,zapchane” i staramy się nadrobić czas stracony w korkach, przy remontach itp. ? Może mamy za szybkie auta, które przy prędkości 50 km/h ,,męczą” się na 3-biegu, a przy 60-tce możemy ,,zapiąć czwórkę i płynąć” ? A może po prostu lubimy szybko jeździć? Powodów jest wiele, ale jest pewne (utopijne) rozwiązanie…

50 km/h czy 60 km/h – w sumie co za różnica

Ogólnie rzecz biorąc nie mam dostępu do żadnych ,,obiektywnych” danych na ten temat. Nie wierzę na ślepo w to co jest ,,reklamowane”. Czy rzeczywiście jazda z prędkością 60 km/h (zamiast np. 50 km/h) sprawia, że aż tak zwiększa się ryzyko popełnienia wypadku? A może zmniejsza się ryzyko potrącenia człowieka, ale np. może będziemy mieli większe szanse na udział w innym wypadku? Kierowcy skuterów wiedzą o tym doskonale, że dla nich bezpieczniejsze jest poruszanie się z prędkością taką jak inni użytkownicy (nawet na łamią przepisy), niż czekanie na to aż będzie ich wyprzedał kolejny TIR…

Dlaczego wolniejsza jazda jest bezpieczniejsza i jak możemy na tym zarobić?

Wolniejsza jazda (np. ograniczenie prędkości o 10 km/h) wymiernie zmniejszy ilość wypadków w mieście! Na 100%! Dlaczego jestem tego pewien? Skoro firma ubezpieczeniowa angażuje się w ten ,,projekt” to musi mieć w tym biznes. A korzyści są oczywiste, mniej wypadków = mniej wypłat z polis, czyli większy zysk! Nie tylko dla firm ubezpieczeniowych, przecież, na samym końcu za wypadki płacimy my wszyscy! Wypadki i kolizje to nie tylko ludzkie dramaty – choć tylko w taki sposób są przedstawiane. To także, choć może brzmi to niezbyt ładnie – niepotrzebne koszty. Mniej wypadków to, mniej kosztów leczenia, więcej zdrowych ,,rąk” do pracy i teoretycznie nieco bogatsze Państwo.

Wolna jazda czyli luksus

Szybka, agresywna jazda w mieście nie skraca znacznie czasu podróży – to fakt. Ile razy widzimy kierowcę w sportowym aucie dynamicznie ruszającego na każdych światłach, a potem spokojnie czekającego na czerwonym. Problem w tym, że zazwyczaj w szybkiej jeździe nie chodzi o realny czas podróży tylko o rozładowanie stresu. Współczuję mieszkańcom dużych miast, którzy w ,,korkach” spędzają wiele godzin dziennie – nic dziwnego, że się ,,spieszą” i denerwują. Zazwyczaj chwile spędzone w aucie to nasz ,,prywatny” czas którego nie przeznaczymy na kontakt z rodziną, sport czy picie piwa przed telewizorem – i jak się tu nie denerwować :-). Chcemy ,,nadrobić” czas – ale to niemożliwe – przynajmniej agresywna jazda niewiele tu nie pomoże…

Przepis na bezpieczeństwo 🙂

Jeśli jakiejś instytucji państwowej zależy na bezpieczeństwu jazdy w mieście to mam pewien (utopijny) pomysł. Skoro bezpieczeństwo jest najważniejsze to wprowadźcie proszę przepis mówiący, że w czas pracy każdego pracownika wlicza się czas dojazdu do miejsca pracy – nikomu już się nie będzie spieszyć! Część ludzi przesiądzie się na rowery i zamiast jechać 30 minut autem, będą jechać godzinę rowerem – będzie ich na to stać! Może będą nawet biegać do pracy?! Dzięki temu podniesie się poziom aktywności fizycznej obywateli oraz polepszy się ich stan zdrowa. Dodatkowo, od razu zmniejszy się ruch na drodze, naturalnie zmniejszy się ilość wypadków. Ludzie będą się bogacić (mniej wypadków i zdrowsze społeczeństwo) i po krótkim czasie wszyscy się przesiądą do nowych, cichych i ekologicznych hybryd (lub aut elektrycznych). Nowe auta będą wyposażone seryjnie w aktywny tempomat i 100 innych systemów wspomagających kierowce – poziom wypadków spadnie do zera. Obywatele będą zdrowi i bogaci, a Państwo będzie miało wreszcie pieniądze na budowanie nowych dróg…

Globalne myślenie

Wielu z nas jeździ szybko w mieście ,,bo nie mają czasu” – jest taki argument, to dobre – logiczne – wytłumaczenie. Czy taka argumentacja ma sens? Stosunkowo często setki, a czasem tysiące kierowców czeka w gigantycznym korku, ponieważ był wypadek – czy rzeczywiście szybciej jeżdżąc w mieście oszczędzamy czas? Globalnie patrząc, może się okazać, że jeśli zmniejszymy prędkość w mieście o np. 10 km/h (średnio) to będziemy jeździć nie tylko bezpieczniej, ale i równie szybko. Mniejsza prędkość, ale za to mniej utrudnień związanych z kolizjami i wypadkami. Tysiące ludzkich istnień – gratis!


Podobne wpisy:

Dołącz do nas na Facebooku i bądź na bieżąco!