Czy lżejsze samochody są lepsze?

Obecnie panuje moda na  „odchudzanie” aut. Producenci zachwalają: „Nasz nowy model jest o 100 kg lżejszy od poprzednika” – i co z tego? Czy lżejsze auta są lepsze? Nie – są po prostu inne…

Kiedy auta zaczęły „tyć”?

merc

Popularna limuzyna Mercedesa z lat 80-tych, model W124 jest przez wielu uważana jako auto trwałe, solidne i…ciężkie. Tymczasem podstawowy model, z 2-litrowym silnikiem benzynowym ważył tylko 1320 kg. Obecnie, taką masą własną może się pochwalić wiele aut kompaktowych z mniejszymi silnikami! Skąd to się wzięło?

Po pierwsze – wyposażenie dodatkowe. Poduszki powietrzne, klimatyzacja, systemy ESP, TC, katalizatory, filtry cząstek stałych i setki innych elementów na które nie zwracamy uwagi. Np. wspomaganie kierownicy – dziś jest standardem, 20-lat temu nie było. Każdy element wyposażenia dodatkowego waży, i wpływa na zwiększenie masy własnej pojazdu. Ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka…

Po drugie – bezpieczeństwo. Obecnie, coraz częściej są montowane specjalne wzmocnienia w różnych miejscach karoserii (np. w drzwiach) – to oczywiście również zwiększa masę pojazdu.

Po co zmniejszać masę pojazdu?

32178.bimg

No dobrze – samochody są coraz bardziej skomplikowane i tym samym cięższe – i co z tego? Dlaczego musimy zmniejszać masę aut? Lekkie auta mają sporo zalet. Spójrzmy na auta sportowe, tam liczy się jak najniższa masa własna. Dzięki temu (przy tej samej mocy silnika) auto może być szybsze, lepiej hamować, szybciej pokonywać zakręty. Dodatkowo, do napędzania lżejszego auta silnik musi wykonać mniejszą „pracę” i tym samym spala mniej paliwa.

Same zalety? Nie do końca…

Zalety ciężkich samochodów

W przypadku aut sportowych, można zdecydowanie powiedzieć, że im lżejsze auto tym lepiej. Jak wygląda sprawa ze „zwykłymi” samochodami? Tu sprawa się komplikuje, ponieważ, ciężkie auta mają sporo zalet.

Co do zasady są bardziej komfortowe, tzn. łatwiej skonstruować zawieszenie które sprawniej „wybiera” nierówności, przy zachowaniu nieruchomego nadwozia. Ktoś powie, że nowe limuzyny również są ,,odchudzane” – tak, ale zazwyczaj ważą około 2 ton, i często mają zawieszenie pneumatyczne – to auta z innej bajki. Dodatkowo, ciężkie auta są mniej podatne na wpływ bocznego wiatru – co ma wpływ na zarówno na  komfort jazdy jak i na bezpieczeństwo.

Oczywiście nowe auta mają dużo „gwiazdek” w „niezależnych” testach. Jednak warto pamiętać, że w większości wypadków uczestniczą co najmniej dwa pojazdy. Statystyki w tym przypadku są miażdżące – w lekkich (małych) pojazdach ginie znacznie więcej osób niż w autach ciężkich (dużych). Było kiedyś takie badanie – zderzenie czołowe Fiata 500 (5*) vs. Audi Q7(4*).  Ogólnie rzecz ujmując, pasażerom Fiata gwiazdki nie pomogły, a masa i wielkość Q7 miały znacznie…

Wiem, to przykład ekstremalny i trochę nie na temat. Pytanie, jak by się zachował nowy Golf w konfrontacji z poprzednikiem który był o 100 kg cięższy? Nowy Golf teoretycznie ma sztywniejszą karoserią, ale 100 kg też robi swoje – które auto jest bezpieczniejsze? Intuicyjnie stawiał bym na samochód cięższy…

Kiedy nie wiadomo o co chodzi…

Wiemy już, że lżejsze auta mają zarówno swoje wady jak i zalety. Nie są lepsze – są po prostu inne, dlaczego ten nowy pomysł jest tak lansowany? Jak zwykle chodzi o pieniądze i tylko o to.  To kolejny przykład downsizingu, czyli jak produkować tańsze auta (a sprzedawać w tej samej cenie). Nie oszukujmy się, zmniejszenie masy popularnych pojazdów nie polega np. na zastąpieniu ciężkich materiałów (np. stali) lekkim i bardzo drogim włóknem węglowym (tak jak w autach supersportowych). Auto jest „optymalizowane”, blachy nadwozia są odrobinkę cieńsze, wszystkie elementy są delikatniejsze – projektowane z mniejszym „zapasem wytrzymałościowym”.

Surowce do produkcji aut nie tanieją, więc każda oszczędność ma sens, oczywiście klient, nie widzi tych oszczędności w postaci niższej ceny, ale producenci z pewnością dostrzegą różnicę w zyskach.

Pojawia się pytanie, czy zastosowanie mniejszej ilości materiałów nie pogorszy trwałości auta? Oczywiście, że trwałość będzie mniejsza – to kolejna „zaleta” tego typu rozwiązań!

Optymistyczne podsumowanie

Czy mamy się czym martwić? Oczywiście, że nie! To, że karoseria „rozejdzie” się po np. 10 latach nie jest problemem, małe turbo silniczki i tak zazwyczaj „padną” szybciej 🙂 Jakim nieszczęściem jest sytuacja, gdzie po 150 tys. km „rozsypuje” się silnik i naprawa kosztuje np. 25 tys. zł. O ile było by lepiej, gdyby naprawa nie była by już opłacalna ponieważ całe auto jest już kompletnie zużyte?! Wszystkie elementy na raz – jak w żarówce która się przepala, wyrzucamy ją na śmieci i kupujemy nową – oczywiście bardziej ekologiczną i energooszczędną 🙂


Podobne wpisy:

Dołącz do nas na Facebooku i bądź na bieżąco!